Ciężarówka o 54 kołach

 

Tę nietypową maszynę zaprojektowano jeszcze w latach 50 ubiegłego wieku - jej historia jest jednak wyjątkowo krótka, szybko została wyparta przez... samoloty! Oto historia najdłuższej ciężarówki na świecie o wyjątkowym napędzie, która ukazała się na łamach najnowszego numeru Robocze News!

 

"Pierwszy projekt najdłuższej ciężarówki świata nie bez powodu nazywano „pociągiem drogowym", choć w założeniach miał się równie sprawnie poruszać w terenie. Dokładnie w 1953 r. świat ujrzał go po raz pierwszy, a producent ochrzcił go mianem VC-12 Tournatrain.

W skład zestawu wchodził ciągnik napędzany silnikami elektrycznymi, napędzanymi prądnicą poruszaną 500-konnym silnikiem diesla marki Cummins. Każde koło posiadało w piaście jeden mały silnik, co okazało się bardzo trafionym pomysłem pod kątem jazdy w terenie i zachowania wysokiego momentu obrotu. Za ciągnikiem znajdowały się trzy przyczepy o ładowności 20 ton każda.

VC-12 Tournatrain radził sobie ze swoim zadaniem na tyle dobrze, że wkrótce powstał drugi egzemplarz... Tyle, że jeszcze potężniejszy. 32-kołowy zaprzęg posiadał nie jeden, a dwa silniki Cumminsa o łącznej mocy 1000 koni mechanicznych i mógł przewozić do 140 ton.

[...]

Dzięki uproszczeniu konstrukcji, LCC-1 był bardziej wytrzymały i łatwiejszy w eksploatacji, więc wycofano go dopiero w 1962 r. Poza tym, model ten okazał się dla amerykańskiej armii żywym dowodem na to, że warto rozwijać taką technologię. I właśnie dlatego powstał TC-497 Overland Train Mark II, czyli najdłuższy pojazd terenowy w historii.

Konstruktorzy – za produkcję nadal odpowiadała firma LeTourneau – zamienili wcześniej stosowane silniki na cztery turbiny gazowe Solar 10MC, każdą o mocy 1170 koni mechanicznych. Łącznie generowały więc moc 4680 koni mechanicznych! Jedna turbina znajdowała się w ciągniku, a pozostałe trzy umieszczono w przyczepach napędowych.

Przyczep było łącznie 12, co przekładało się na 54 koła, rozłożone na długości 170 m, choć projekt zakładał możliwość doczepiania kolejnych przyczep i zwiększanie rozmiarów oraz mocy praktycznie bez limitu.

Bardzo ciekawe rozwiązanie zastosowano na potrzeby sterowania całym składem: każda przyczepa posiadała układ kół skrętnych sterowanych z kabiny, co powodowało, że „lądowy pociąg“ wił się niczym wąż, a kolejne przyczepy podążały za ciągnikiem, cóż... jak po torach!

Kabina operatora miała 9,1 m wysokości i przypominała bardziej mostek na okręcie niż miejsce dla maszynisty. Na ciągniku, poza turbiną znajdowały się też kwatery dla sześcioosobowej załogi: łóżka, kuchnia, toaleta. Na dachu można było z kolei zobaczyć antenę radaru, który służył do nawigacji na pustkowiach Arktyki. Na jednym tankowaniu można było przejechać od 560 do 640 km.

Mniej imponująca była ładowność pojazdu, która sięgała zaledwie 150 ton. Przyczyną takiego obniżenia efektywności transportu była duża masa komponentów – między innymi zwrotnic obsługujących skrętne koła. Niska była też prędkość poruszania się: maksymalnie 32 km na godzinę".

 

To oczywiście tylko fragment artykułu, który w całości ukazał się na łamach Robocze News. O historii najdłuższej ciężarówki na świecie, podobnie jak wielu innych ciekawych maszynach, branży budowlanej czy nowych technologiach przeczytacie właśnie tam. Zachęcamy do prenumerowania!

© Wszelkie Prawa Zastrzeżone - 2015
Projekt i wykonanie SYLOGIC.PL