6 września Volkswagen i Navistar podpisały umowę o współpracy. Popularna marka ma zainwestować w rozwój zaawansowanych układów napędowych i samobieżnych pojazdów. Inwestycja to 256 milionów dolarów, w zamian za 16,6% udziałów w Navistar.

 

Dla Volkswagen oznacza to szansę na wejście na rynek północnoamerykański, natomiast Navistar ma nadzieję wypracować zysk w wysokości 500 milionów dolarów w pierwszych pięciu latach działalności. Po tym okresie, współpraca ma generować zysk około 200 milionów dolarów rocznie.

 

Navistar będzie pracował nad rozwiązaniami napędowymi, a także zaawansowanymi systemami wspomagającymi kierowcę, konwojami pojazdów oraz technologiami pojazdów autonomicznych i elektrycznych.

 

Obecnie, niewielkie maszyny frezujące są wydajniejsze niż kiedykolwiek, a to głównie dzięki zwiększonej mocy. Nie bez znaczenia są jednak rozwiązania wspomagające ich pracę...

 

Prace związane z wykonaniem rowów są często wykonywane na glebie jednorodnej, ale w przypadku napotkania kamieni, korzeni czy innych przeszkód, samobieżne maszyny frezujące są niezastąpione - szczególnie dzięki pewnym technologiom, które zwiększają możliwości.

 

Przykładem może być system stosowany w maszynie RT600 marki Toro. PowerTrench to napęd oparty na kole zamachowym, które w razie potrzeby przekazuje moment obrotowy na przekładnię planetarną. Dzięki temu maszyna nie ma problemu z nagłym zapotrzebowaniem na moc, kiedy napotka na trudną przeszkodę.

 

Z kolei maszyny marki Vermeer (RTX550 i RTX750) wyposażono w układ TrenchSense. Jego działanie zatrzymuje łańcuch, kiedy ten napotka na przeszkodę nie do pokonania, by następnie wycofać go i wrócić do pracy ze zwiększonym momentem obrotowym. System powtarza tę czynność do pięciu razy - jeśli przeszkoda nadal nie zostanie pokonana, napęd łańcucha zostaje automatycznie odłączony by operator mógł znaleźć inne rozwiązanie.

 

Biorąc pod uwagę heterogeniczność każdego podłoża, maszyna Ditch Witch RT80 wykorzystuje kolejne rozwiązanie: wykrywa obciążenie łańcucha i automatycznie dostosowuje jego prędkość. Ponadto, ta maszyna ma unikatowy układ jezdny, oparty na czterech skrętnych kołach sterowanych oddzielnie. Dzięki temu manewrowanie w ciasnych miejscach jest o wiele łatwiejsze: za skręt odpowiadać mogą wszystkie cztery koła, lub jedynie przednia czy tylna oś. Maszyna może również poruszać się w "krabi" sposób.

 

John Deere zaprezentował niedawno nowe modele spychaczy z systemem autopoziomowania opartym na systemie GPS. W nowych modelach 750K i 850K nie ma masztu wysyłającego i odbierającego sygnały.

 

W ubiegłym roku technologię zaimplementowano na modelu 700K - teraz firma zdecydowała się umieścić go również w większych maszynach. Tarcza spychacza ustawia się na odpowiedniej wysokości w oparciu o informacje pozyskane z systemu GPS, dzięki czemu odpowiedni poziom gruntu uzyskuje się automatycznie. Dzięki temu można pominąć czasochłonne pomiary poziomu wyrównanego miejsca i szybciej przejść do kolejnych zadań. Technologia została już sprawdzona i zaakceptowana przez wielu przedsiębiorców.

 

Różnica między konwencjonalnym systemem i tym zaimplementowanym w spychaczach JD polega na tym, że maszyny spod znaku jelenia nie posiadają anteny na przedniej tarczy, a więc również kabli biegnących po ramieniu aż do kabiny. Podobne rozwiązanie widzieliśmy również w spychaczach Komatsu. Rozwiązanie polega na zastosowaniu dwóch anten montowanych na kabinie pojazdu i dwóch urządzeń poziomujących - jednego w maszynie i jednego umieszczonego bezpośrednio za tarczą.

 

Taki zestaw przyrządów pomiarowych jest w stanie określić położenie maszyny łącznie z wysokością nad poziomem morza, a także jej nachylenie wraz z ustawieniem tarczy spychacza. Dane są kompilowane w obraz 3D. Maszynę można ustawić w tryb automatyczny, by pozostawić poruszanie tarczą "w rękach" komputera. Potem wystarczy już tylko prowadzić maszynę w odpowiednie miejsca.

 

System nazwany Auto SmartGrade wykrywa także zbyt duże obciążenia (poślizg gąsienic) i jest w stanie tymczasowo unieść tarczę by pokonać przeszkodę.

 

Auto SmartGrade jest montowany w maszynach fabrycznie i nie wymaga ulepszeń po zakupie. Nie trzeba też zdejmować oprzyrządowania każdego dnia, a kalibracja zajmuje każdorazowo około 30 minut.

Chińczycy zawsze byli w czołowce jeśli chodzi o wydajność pracy. Kolejnym dowodem na to jest rekordowo szybkie wyburzenie wiaduktu, które zajęło zaledwie 12 godzin.

Do wyburzenia 24-letniej konstrukcji zebrano drużynę 116 koparek wyposażonych w młoty wyburzeniowe. Wiadukt całkowicie zniszczono w ciągu 12 godzin, co zredukowało w znacznym stopniu problemy logistyczne - cały proces niszczenia zamknął się w bardzo niewielkim czasie. O rozpoczęcia prac do całkowitego uprzątnięcia minęło więc zaledwie 56 godzin. Warto zobaczyć pracę chińskich maszyn i ich operatorów na wideo poniżej:

 

Zawody BIG BAU MASTERS rozpoczynają się o 10:30, ale wszystkim zawodnikom przypominamy - rejestracji można dokonywać od godziny 9:00!

 

Na chwilę obecną udział w VII edycji potwierdziło 20 zawodników, a wszystko wskazuje na to, że będzie ich znacznie więcej. To oznacza zaciętą rywalizację, a więc naprawdę dużo doskonałej zabawy!

 

Czekamy na Was jutro w Komornikach! A już w niedzielę wyniki konkursu i duuużo zdjęć z tej edycji BIG BAU!

 

Geyer & Hosaya zajmuje się produkcją nie tylko opon i granulatów. Wśród produktów firmy znajdziemy również elementy mające za zadanie poprawienie bezpieczeństwa ruchu drogowego. Są to produkty najwyższej klasy, znane na terenie całej Europy.

 

W asortymencie G&H znajdziemy wysepki drogowe, podstawy pod znaki drogowe, krawężniki, separatory ruchu, a także pachołki i słupki. Zgodnie z filozofią firmy, wszystko to produkowane jest z materiałów najwyższej jakości.

 

Należy także wspomnieć, że ta sama firma produkuje również lemiesze do pługów śnieżnych. Guma stosowana przy produkcji pochodzi z recyklingu. Jakość produktow Geyer & Hosaya potwierdza certyfikat "3M Poland" oraz Aprobaty Techniczne IBDiM.

 

Sukces firmy HKL w znacznej mierze opiera się na doskonałej obsłudze klienta w zakresie serwisu i dostępności części zamiennych. W Polse, Niemczech i Austrii funkcjonuje obecnie 140 oddziałów.

 

Wśród marek objętych obsługą serwisową w HKL znajdziemy między innymi Kubota, Kramer, Merlo, Neuson czy New Holland. Profesjonaliści zajmują się sprawną oceną szkód i kosztów, a kompletnie wyposażone warsztaty sprostają każdemu wyzwaniu.

 

Sporym ułatwieniem pracy serwisantów jest fakt, że HKL archiwizuje wszelkie dokumenty związane z maszynami i jej dotychczasowymi usterkami. Podczas ustalania możliwych scenariuszy naprawy uwzględnia się wykorzystanie tańszych części zamiennych i rozmaite rozwiązania problemu. Jeśli klient nie ma możliwości dojazdu do warsztatu, HKL dysponuje mobilnymi punktami serwisowymi, które bez problemu dotrą na przykład na plac budowy.

 

Wielkopowierzchniowe magazyny części HKL są zlokalizowane w Linz (Austria), Pfullendorf i Heidelberg (Niemcy), więc zamówione części docierają do klienta w ciągu maksymalnie 28 godzin.

 

Serwisanci HKL są bezustannie doszkalani w zakresie technik pomiarowych i metod diagnostycznych. Ponadto, firma nie jest uzależniona od konkretnego producenta ani marki, więc posiada doświadczenie w zakresie napraw i serwisów różnych marek. Warto zaufać czterem dziesięcioleciom doświadczenia!

 

Czołówka zawodników zmagających się o tytuł MISTRZA OPERATORÓW 2016 pojawi się również na zawodach 10 września w Komornikach. Czego możemy się spodziewać?

 

Na koparko - ładowarce prym wiedzie Paweł Rogala z trzydziestoma punktami. W ślad za nim, z różnicą zaledwie trzech punktów znaleźli się ex equo Michał Mazurek i Łukasz Polit.

 

Michał Mazurek zajmuje dobre miejsce również w konkurencjach na koparce. Tu jest trzeci, ale do szczytu podium brakuje mu aż siedmiu punktów. Nadrobienie takiej różnicy nie będzie łatwe, bo dwóch pierwszych miejsc broni Krystian Moris (27 punktów) i Damian Dzięgielewski (28 punktów). Obaj zawodnicy wykazali się niesamowitym opanowaniem podczas zawodów w Nadarzynie, a sam Mazurek mówił w wywiadzie dla erobocze, że konkurencja z pewnością będzie zacięta.

 

Każdy popełnia błędy. Jak wiadomo, najczęstszym powodem przyznawania punktów karnych przez jury są błędy polegające na nie zachowaniu zasad bezpieczeństwa podczas wykonywania konkurencji. Wszystko może się zdarzyć, a do rozwiązania tegorocznych zmagań zostało już bardzo niewiele czasu. Emocje wśród zawodników sięgną szczytu, a w takiej atmosferze jeszcze łatwiej o potknięcie.

 

W konkurencji na ładowarce prowadzi Krystian Moris, który zdeklasował rywali podczas karkołomnego przejazdu w Nadarzynie. Wszyscy pamiętamy to napięcie. Jury musiało unieważnić pierwszy wynik, ze względu na niespodziewane okoliczności, ale wtedy Krystian drugi raz pokazał, na co go stać i powtórzył wspaniały wynik. To jednak nie oznacza, że może już spocząć na laurach: tuż za nim, w odległości jednego punkta podąża Krzysztof Iwulski, a zaraz za nim Łukasz Morawski.

 

Jak będzie w Komornikach? To okaże się już niedługo, 10 września. Zawody pod Poznaniem to przedostatnie spotkanie mistrzów koparek, koparko - ładowarek i ładowarek. I prawdopodobnie to właśnie po tym spotkaniu czołówka stanie się na tyle wyraźna, że będziemy mogli mówić o kandydatach na MISTRZA OPERATORÓW 2016.

 

Do zawodów został już tylko tydzień. Przygotowania idą pełną parą, a my mamy już trochę szczegółów dotyczących atrakcji, czekających zarówno na kibiców, jak uczestników konkursu.

 

Zawody BIG BAU MASTERS są organizowane w siedzibie firmy Kiloutou w Komornikach, gdzie tego dnia odbywają się dni otwarte. Pojawi się wiele maszyn i urządzeń znanych marek, jak na przykład Wacker Neuson, Terex czy Merlo. Podczas pokazów zobaczymy pracę maszyn i narzędzi - nie tylko koparek i ładowarek, ale również szlifierek diamentowych, urządzeń wyburzeniowych, a nawet sterowanego radiowo robota. Sprzęt na pokazy dostarczą znane firmy, między innymi: Eurogate, Everton, Dr Chulze i EWPA Maszyny Budowlane.

 

Na nagrody w konkursie BIG BAU MASTERS przewidziano sumę aż 15 000 złotych - na najlepszych operatorów czekają profesjonalne narzędzia oraz atrakcyjna elektronika!

 

Zmagania operatorów będzie można oglądać w telewizji - transmisja pojawi się na kanale TVP Info oraz TVP2.

 

Czekamy na Was już 10 września, w siedzibie firmy Kiloutou, w Komornikach pod Poznaniem!

 

Nikola Motor Company oznajmiła wcześniej tego roku, że ma zamiar wprowadzić na rynek samochód ciężarowy z silnikiem elektrycznym o mocy 2000 KM. Jego spory zasięg miał pochodzić z akumulatora o pojemności 320 kWh ze specjalną turbiną. Brak szczegółów kazał jednak sądzić, że firma nie ma jeszcze gotowego projektu. Dziś detale zmieniły się dramatycznie, bo na miejscu akumulatora o wydłużonym zasięgu pojawiła się bateria wodorowa.

 

Baterie mają być wymienne, w formie "karnistrów" pasujących do do ciężarówek w Ameryce i Kanadzie. Napięcie takiego "karnistra" ma wynosić 800 V. Nie zmienił się przewidywany zasięg samochodu napędzanego takim paliwem - ma to być około 1 900 km.

 

Mimo, że energia wodorowa jest czysta i łatwa w użyciu, ma parę wad. Dla kierowców jest to przede wszystkim brak odpowiedniej infratruktury. Stacje paliwowe znajdziemy wszędzie, a elektryczny samochód można ładować choćby z domu. Baterie wodorowe nie są aż tak popularne. Zbiorniki nowego paliwa muszą mieć specjalną budowę, a węże do tankowania wymagają specjalnych zamków ciśnieniowych.

 

By zredukować te problemy, Nikola planuje zająć się produkcją i dystrybucją wodoru samodzielnie. Do tego celu mają być użyte ogromne farmy energii słonecznej, które posłużą jako źródło energii do elektrolizy wody. "Chcemy produkować paliwo, jednocześnie nie produkując żadnych spalin. Pożegnajcie się z brudnym silnikiem diesla." - mówił Trevor Milton, CEO w Nikola Motor Company.

 

Właściciel firmy zajmującej się wykonaniem wykopów Scott Hardwick wychował już trzech synów. Teraz oczekuje czwartego dziecka - tym razem dziewczynki. Aby to uczcić, kupił do swojej firmy nietypową koparkę marki JCB...

 

Maszyna o masie 1,8 tony - czyli w rozmiarze "mini" - otrzymała specjalny, dziewczęcy kolor. Jest to model 8018, wyprodukowany na specjalne zamówienie specyficznego klienta. Koszt zamówienia wyniósł 22 700 funtów.

 

Dziecko jeszcze nie przyszło na świat, a maszyna już pracuje. Jest to już dziewiąty egzemplarz tego modelu, który Scott kupił u lokalnego dealera. "Minikoparki JCB zawsze spisują się doskonale podczas prac przy systemach wodociągowych, elektrycznych czy gazowych." - mówił przedsiębiorca - "Marka zapewnia też wysokiej jakości wsparcie techniczne, więc zawsze wracam po nowe maszyny w to samo miejsce."

 

Marka Doosan zaprezentuje swoje najnowsze maszyny na targach IMTS jeszcze w tym roku.

 

Co dwa lata odbywa się International Manufacturing Technology Show (Międzynarodowy Pokaz Technologii Produkcyjnych). 12 do 17 września 2016 roku będzie można odwiedzić najnowszą odsłonę - tym razem w Chicago.

 

Doosan przygotował kilka niespodzianek. Duże zmiany pojawią się w systemach obróbki pionowej, a także kompaktowych systemach paletowych oraz jednostkach obrotowych poziomych i pionowych.

 

Pamiętacie JCB Dieselmax? Bijący rekordy silnik diesla, który 23 sierpnia 2006 roku pozwolił na osiągnięcie prędkości 350 mil na godzinę był produktem JCB Power Systems. Dziesięć lat później, czyli 26 sierpnia tego roku firma stanęła przed Porucznikiem Derbyshire, Williamem Tuckerem, by odebrać podwójną nagrodę Jej Królewskiej Mości. Łącznie to już 30 tego rodzaju nagród zebranych przez JCB.

 

Tym razem uhonorowano doskonałe wyniki sprzedaży oraz innowacyjność firmy JCB Power Systems. Jak mówił William Tucker, "Było wielkim przywilejem, przyznać te nagrody z polecenia Jej Królewskiej Mości. Dwie nagrody jednego roku dla jednej firmy to niespotykany dotychczas ewenement. Jednocześnie jest to najlepszy sposób na upamiętnienie osiągnięcia, którego JCB dokonało 10 lat temu w Dove Valley Park."

 

Od rozpoczęcia produkcji w roku 2004, na świecie sprzedano już 375 000 egzemplarzy silników spod marki JCB Power Train. Najbardziej innowacyjne okazały się motory z rodziny Ecomax, wyposażone w nowoczesny system spalania ze sterowaniem komputerowym. Spalanie zredukowano o 10%, co pozwoliło na sprostanie globalnym normom emisji spalin, a jednocześnie wyeliminowano konieczność instalacji dodatkowych układów wydechowych.

 

Nokian Tyres - firma produkująca ogumienie samochodowe, pochodząca z Finlandii - osiemdziesiąt lat temu wypuściła na rynek pierwsze opony zimowe dla samochodów osobowych. Najpierw pojawiła się Kelirengas, czyli opona do ciężarówek z roku 1934, a dwa lata później jej odpowiednik dla mniejszych pojazdów.

 

Nokian Hakkapeliitta szybko stała się powszechnie używaną oponą, która zrewolucjonizowała bezpieczeństwo na drogach - szczególnie tam, gdzie zima potrafi być naprawdę sroga. Dziś na całym świecie co roku używa się około 700 milionów takich opon.

 

1960 Blixthalka Hakkapeliitta advertisement

 

Czym różniła się pierwsza zimowa "guma" od normalnej? Najbardziej wyróżniał się głęboki bieżnik. Znacznie później, w roku 1961 stworzono pierwszą oponę z kolcami - Kometa-Hakkapeliitta - dzięki którym fińscy kierowcy przez długie lata dominowali w rajdzie Monte Carlo.

 

Opony Nokian dominują do dziś. Nokian Hakkapeliitta 8 255/35 R20 pobiła w 2013 roku rekord prędkości samochodu jadącego po lodzie - było to 335.713 km/h. To samo ogumienie wykorzystuje się w samochodach służb ratunkowych. Jednocześnie są to jedyne opony z klasą energetyczną A.

 

Merlo zajmuje sie produkcją znanych na świecie ładowarek teleskopowych. Od 1964 roku firma mocno się rozwinęła - obecnie dysponuje powierzchnią produkcyjną 30 hektarów. Maszyny mają masę od 2,5 tony do 12 ton oraz wysokość podnoszenia od 6 metrów do 30 metrów. Wykorzystuje się je w wielu rozmaitych sektorach, od budownictwa, przez rolnictwo, aż po przemysł drzewny. Merlo wiele środków przeznacza na innowacje, ale także na ochronę środowiska, bezpieczeństwo i ergonomię. Co więcej, maszyny Merlo posiadają homologację na polskie drogi i poruszają się z prędkością nawet 40 km/h.

 

Ładowarki kołowe Merlo doskonale nadają się na przykład do pracy na tartaku. Wielu przedsiębiorców chwali sobie pracę przy pomocy modelu TURBOFARMER TF 35.7-120. Głównymi zaletami są mobilność, sprawna i szybka hydraulika, łatwosć obsługi. Operatorzy zwrócili też uwagę na doskonałą widoczność w porównaniu do konkurencyjnych maszyn. Nawet podczas wykonywania zadań wymagających zwiększonych obrotów, spalanie było stosunkowo niewielkie. Regulacja gazu przy pomocy manetki jest wygodna.

 

TURBOFARMER jest maszyną niewielką jak na swoje możliwości: udźwig to w jego przypadku 3,5 tony. Jest przy tym skrętna i doskonale się prowadzi. A do tego, zgodnie z obecnymi standardami, kabina jest wygodna i klimatyzowana.

 

Opinie zebrano w sierpniu tego roku od pracowników czterech tartaków, którzy mieli okazję pracować przy pomocy ładowarki TURBOFARMER TF 35.7-120.

 

Ford zmniejszył masę swojego flagowego samochodu F-150 (pickup) z 2015 roku przez zastąpienie znacznej części konstrukcji stalowej elementami wykonanymi z aluminium. W ten sposób masa pojazdu zmniejszyła się o ponad 300 kg. W roku 2017 planowana jest podobna zmiana w samochodach należących do linii Super Duty (do ciężkich zadań).

 

Zmniejszanie masy pojazdów ma być jednym z rozwiązań mających pomóc w walce z zanieczyszczeniem. Zgodnie z założeniami Agencji Ochrony Środowiska w USA, wydajność samochodów ciężarowych powinna zwiększyć się o 25% do roku 2027, ale tylko 5% tej wartości ma być efektem zmian w silnikach. "Jest nam bardzo miło, że Agencja Ochrony Środowiska doceniła znaczenie aluminium i innych lekkich materiałów w walce z zanieczyszczeniem na Ziemi." - mówił Curt Wells, dyrektor Stowarzyszenia Aluminium.

 

Każda redukcja masy ciągnika o 10% może przekładać się na około 5,5% lepszą ekonomię spalania. Badania wykazały, że po wprowadzeniu aluminium do konstrukcji samochodów ciężarowych na szeroką skalę można będzie liczyć na wypełnienie około 1% całkowitego planu redukcji emisji CO2 do atmosfery.

 

Jak każda innowacja, również ta niesie ze sobą pewne pytania. Czy zamiana elementów stalowych na aluminiowe nie spowoduje obniżenia bezpieczeństwa kierowcy? Najbezpieczniejsze samochody (Volvo Trucks) zawdzięczają swoją dobrą sławę w tej kwestii właśnie konstrukcji ze stali. Niemniej aluminium nie ma być umieszczane jedynie w kabinie - wiele można zmienić w konstrukcji kół pojazdów.

 

Parasol z wbudowanymi bateriami słonecznymi posiada latarkę, wentylator i system GPS. Jest to wynalazek Saudyjsko-Pakistańskiej firmy o nazwie Knowledge-Base.

 

Nowoczesny parasol nazywa się Kafya, co znaczy "Sprytny". Elektryczność zbierana przez panele słoneczne jest magazynowana w uchwycie i przekazywana do szeregu urządzeń. Można jej też użyć do ładowania telefonu lub laptopa.

 

Manal Dandis, odpowiedzialny za projekt wraz ze swoim partnerem Kamelem Badaw pracują obecnie nad wieloma prototypami parasola. Wynalazek trzeba jeszcze opatentować i znaleźć inwestorów.

 

Wyzwanie związane z energią wiatrową w Szkocji zostało wypełnione. W sierpniu, region wyprodukował całą energię, której potrzebował na cały jeden dzień jedynie przy pomocy elektrowni wiatrowych. Taki poziom produkcji może stanowić zapowiedź przyszłych możliwości tej metody pozyskania energii.

 

W roku 2020, rząd oczekuje pokrycia całego obszaru Szkocji energią odnawialną. To oznacza, że jeden z najlepiej rozwiniętych, produkujących paliwo regionów Europy będzie wkrótce mógł zapewnić sobie całkowicie czystą energię.

 

Osiągnięcie z sierpnia było doniosłe, ale nieprzewidywalna natura miała w nim znaczny udział. Tego dnia Szkocję nawiedziły wiatry o prędkości nawet 90 km/h. Jednocześnie w okresie letnim zużycie energii jest niższe, więc poprzeczka była łatwiejsza do przeskoczenia. Niemniej turbiny wygenerowały tam łącznie 39 545 megawatów energii, co przekracza normalne zużycie dzienne Szkocji o 2000 megawatów.

 

Sieć elektrowni wiatrowych Szkocji jest doskonale rozwinięta, a mimo to wymaga jeszcze wielu udoskonaleń. Jednocześnie specyfika wybrzeża regionu pozwala na skuteczne wkorzystanie energii wodnej.

 

Firma Power Pusher pokazała niedawno swój najnowszy wynalazek: E-750, czyli elektryczną taczkę. Premiera urządzenia miała miejsce na targach Public Work Expo w Minneapolis.

 

Elektryczna taczka może przewozić ładunki ważące nawet 750 funtów (około 330 kg). Zbudowana jest ze stali nierdzewnej lub plastiku u wysokiej gęstości. Porusza się z prędkością 3 mil na godzinę (około 4,8 km/h) i ma zasięg około 8 kilometrów. Sterowanie urządzeniem odbywa się przy pomocy uchwytu operatora.

© Wszelkie Prawa Zastrzeżone - 2015
Projekt i wykonanie SYLOGIC.PL