Żuraw na glinianych nogach, czyli naruszenia na każdym kroku

 

Większość czytelników erobocze.pl z pewnością kojarzy kanał Youtube Tomka Klarkowskiego, pracownika żurawi, który zwracał uwagę na problemy dręczące pracowników tego sektora. Teraz sprawą nadużyć i naruszeń przepisów postanowili zająć się reporterzy Dużego Formatu i TVN. Efekty ich pracy są jeszcze bardziej przerażające niż można przypuszczać.

 

Z reportażu publikowanego na łamach Dużego Formatu wynika, że operatorem żurawia można zostać praktycznie bez kursu - trzeba oczywiście zapłacić, ale część teoretyczna opiera się na wykuwanych na pamięć testach, a praktyczna - na kilku godzinach spędzonych w pracy bez obciążenia. I to tyle, można ruszać na budowę, najczęściej w firmie, u której kurs został zorganizowany. Nie trzeba chyba przypominać, jaka odpowiedzialność ciąży na operatorze żurawia - świadczą o tym statystyki: 181 wypadków śmiertelnych w ciągu ostatniego dziesięciolecia. Tych, o których wiemy, bo zdaniem reporterów wiele jest ukrywanych...

 

Realia pracy na wysokości wyglądają znośnie - w papierach. W praktyce dźwigowych zatrudnia się często na minimalnej płacy, byle tylko opłacić ubezpieczenie. Reszta pieniędzy "w kopercie", choć niektórzy pracodawcy są znani z notorycznego oszukiwania pracowników. Nie ma mowy o ośmiogodzinnej dniówce, przecież place budowy pracują po 11 - 12 godzin dziennie (choć w książce . W reportażu przeczytamy o operatorach, którzy wyrabiali po 280 godzinn tygodniowo! Wiatr może stanowić powód do wyłączenia maszyny, ale tylko teoretycznie. Niewiele żurawi faktycznie staje przy podmuchach silniejszych niż 15 metrów na sekundę. W połączeniu z operatorami "z ulicy", bez żadnej wiedzy praktycznej, to proszenie się o wypadek.

 

Powody takiego stanu rzeczy można się doszukiwać w obawie przed karami umownymi za niedotrzymanie terminu budowy. Żuraw musi pracować, bez względu na okoliczności, bo inaczej - opóźnienia. Firmom prowadzącym szkolenia nie opłaca się oblewać kursantów, bo ci wówczas najpewniej przejdą do konkurencji. UDT na egzaminach też zarabia. Rynek zapełnia się w ten sposób operatorami, którzy podejmują pracę za zaniżone stawki, byle tylko zdobyć doświadczenie.

 

Kolejny problem to liczba maszyn starych, ledwie dopuszczonych do użytku, które zdaniem specjalistów powinny już dawno być wyłączone i zezłomowane... A jednak pracują. W reportażu w Dużym Formacie wymienionych jest zaledwie kilka przypadków awarii żurawia spowodowanych najprawdopodobniej złym stanem technicznym - choć doskonale wiemy, że nie każda tego rodzaju sytuacja jest w ogóle zgłaszana. Jak twierdzi Tomek Klarkowski, wiele dźwigów pracujących w Polsce jest kupowanych na OLX "na części", a potem montowana na miejscu, byle dało się jakoś pracować.

 

A UDT, czyli organ mający całą tę sytuację kontrolować, zarzeka się, że ani o niesprawnych dźwigach dopuszczonych do pracy, ani o papierowych egzaminach niczego nie słyszał. Wypadki to "pojedyńcze zdarzenia", a liczba niedopuszczonych żurawi z roku na rok... maleje!

Źródło: Duży Format, Youtube Einar Thorwaldsen

© Wszelkie Prawa Zastrzeżone - 2015
Projekt i wykonanie SYLOGIC.PL